Miałem taki sen niedawno. Siedzę na rozpadającym się balkonie gdzie nie było już barierki i zaczynała pękać podłoga. Zaraz przed tym jak miałem spaść w przestrzeń przyleciał do mnie niewielki ptak z gałęzią w dziobie z zamiarem pomocy. Z jakiegoś powodu nie wziąłem tej pomocy i się przebudziłem. Nie jest specjalnym wyczynem odczytanie tego przekazu jako symbolu rozpadającego się świata i natury przychodzącej z pomocną dłonią.
Living in the top flat comes with the price. The roof. Every living thing on this planet needs one. Przez minioną dekadę miałem dziesiątki gniazd os poprzyczepianych do dachu lub czegokolwiek innego będącego w okolicach tego dachu. Pudełko po monitorze? Oprócz karty gwarancyjnej kilka gniazd w środku. Pod dachówkami też dobre miejsce i nie mając dostępu trzeba dzwonić po pomoc w postaci facetów z butlą gazową na plecach. Może to zmieniający się ekosystem ale od roku żadnych gniazd owadów nie stwierdziłem. W zamian otrzymałem skomasowany atak fruwających gadów różnego rodzaju i ich pomysłowych gniazd. Sójki wpadły rok temu, zbudowały gniazdo z gałęzi, szybko odchowały młode, których nawet nie widziałem i odfrunęły nie wiadomo kiedy bez pożegnania. W niewielkiej szczelinie przy barierce co roku mam coś podobnego do sikorek, piszczą w tej dziurze non stop jak najęte but that doesn't bother me.
Moja symbioza z przyrodą skończyła się parę tygodni temu jak latającym szczurom spodobało się gniazdo , które zostały po sójkach. Nie byłem specjalnie przekonywujący w próbach zniechęcenia ich do składania mi jaj półtora metra nad kuchnią ale przypomniałem sobie swój proroczy sen i odpuściłem. Sójki to zupełnie inny gatunek niż gołębie. Czyste i ciche, czego nie można stwierdzić o tych drugich. Irytujące gurganie samicy i ten wkurzający trzepot skrzydeł. O brudzie w jakim się ten ptak tarza chętnie bym w ogóle nie mówił ale właśnie to zrobiłem. Dziś przyszło do rozstania z gołębią rodziną i dezynfekcji balkonu po tym rozstaniu. Problem pojawił się jak dwa z sześciu młodych nie nauczyło się fruwać i zostawili mi je na pamiątkę. Te pisklęta wyglądały jak alieny z horroru. Dałem im dodatkowy tydzień na odfrunięcie ale nie starczyło. Miały jakiś defekt. Próbowałem je nawet czymś karmić i poić wodą byleby się ich pozbyć. Popsuły się jeszcze bardziej spadając z trzech metrów na płytki. Na swój żałosny koniec dostały ode mnie przyspieszony kurs latania z trzeciego piętra. Lot był krótki. They did not fly so good.


