Od soboty wieczór oczekuję na jakiś przypływ ochoty do klepania w klawisze ale nic takiego się nie dzieje. Popołudniowy spacer nie pomógł, niedzielny kilkunastokilometrowy circle na dwóch kółkach i dalej nic nie płynie. Creative sink się przytkał i nie znajduję narzędzi by go odetkać. Może zresztą jakieś posiadam w jednym ze słoików ale kranik o którym tutaj mowa przepuszcza wodę kiedy przyjdzie jego pora i nie pyta mnie nigdy o zdanie. Ponadto z piątku na sobotę mój 64kilogramowy organizm przyjął pół-heroiczną mieszankę psychodelików więc dziś już nie będę niczego na sobie testował by na siłę próbować wywoływać w sobie czegokolwiek bo jak mawiał Pudzian to nie dało by nic poza tym kapelusze boskiej medycyny póki co leżą schowane w szafce. Przypuszczam, że dłuższy fasting i wywołany nim głód byłby tu pomocny lecz ten wpis jest przegryzany orzeszkami pomieszanymi z rodzynkami i popijany zieloną herbatą.
But let's get slowly to the point, shall we?
Konstruuję ten wpis na raty, aktualnie jest poniedziałek rano. Odwiedziny Zduńskiej Wsi po raz trzeci. Tym razem przyszła pora na Ceremonię Somy z pomocą medycyny pod postacią ruty stepowej i dwóch rodzajów znajomych dobrze mushroom-ów. Na tą całonocną , mocno odjechaną, kosmiczną imprezę wpadła tylko garstka osób a prowadzący ceremonię Czarodziej jest stworzony żeby budować niepowtarzalną atmosferę, w której czyni te swoje cuda z innego świata. On wszystko ma w tych oczach. Głęboka mądrość, zrozumienie, współczucie, smutek.. and God knows czemu ja widzę tam gdzieś Jej oczy..
Myśl, że mam za chwilę pojawić się w fabryce zdjąć rowerowego full face'a z głowy i założyć na twarz korporacyjną maskę z fake smilem&half brainem i robić rzeczy na, które nie mam ochoty spędza mi oddech z płuc. It's been too long my old friend. We were not born to work for some rich old twats to satisfy their dreams while we pay our bills not enjoying the second of the work we do. Osiągnąłem perfekcję w kąsaniu ręki, która mnie karmi. Keep biting the hand that feeds. Well, "Nobody said it was easy" to miał Adaś wypisane na t-shircie podczas mojej u niego poprzedniej wizyty. Mówię mu, że bardziej mi by tu pasowało 'nobody said it would be easy'. Użycie czasu przeszłego trochę sugeruje tu jakby wszystko było już za nami.
Teraz mamy poniedziałek popołudniu a w piątek około dwudziestej po szamańskim poczęstunku w jednej dłoni ledwo mieści mi się psylocybina zmieszaną z amanitą a w drugiej dwie kapsułki ruty a ja zastanawiam się 'co ze mną zrobi ta psychodeliczna dawka w ilości, która zwaliła by małego konia z nóg' . Każdy z uczestników został poproszony o podzielenie się z innymi z jaką intencją przystępuje do ceremonii. Poprosiłem o drogowskazy na resztę żywota i pomoc w pożegnaniu destrukcyjnych nawyków.
Dwie garście psychodelików sprowadziły mnie do parteru. Większość ceremonii spędziłem w pozycji leżącej pogrążyny w neandreach projekcji umysłowych, które nie należały do kategorii z cyklu 'miłe i przyjemne'. Lęki, obawy, pożegnania z miłością, która niepielęgnowana zamienia się w parzący żar. Wylewałem łzy na podłogę święcie przeświadczony, że nigdy nie spojrzę już w te Jej czułe oczy. Na przemian ryłem z tęsknoty za Nią by potem widzieć Ją w tańcu.
Na przeciwko mnie młodociany uczestnik wręcz tonął w grubych rodzinnych traumach, próbując je przepracować gdy obok niego śpiewał nasz lekarz, wyciągając go na powierzchnię. Bardzo wzruszająca scena.
Było trochę muzyki na żywo, reszta z głośników a setlistę układał chyba anioł w kooperacji z diabłem bo tak pięknego przepływu muzycznego dawno nie doświadczyłem. Nie potrafię wyjaśnić jak to jest możliwe żeby dźwięki tak się zsynchronizowały do towarzyszących komuś emocji.
https://open.spotify.com/playlist/3wvv2io1fV5Rz133Gizf5v?si=890ebeb8eb4e46d9
Trudna, niezapomniana noc. Jestem gotowy na kolejną , za trzy tygodnie , tym razem z babcią ay-ą.
Fragment z książki:
"When plants dream. Ayahuasca, Amazonian Shamanism, and the Global Psychedelic Reneaissance"
którą przeglądam
Over the last century, mass consumerism became the way of life for the most of the world. America and Europe launched this social experiment, which seeks to overcoat every aspect of life by providing the product for it. In a consumerist culture everything is to be meant to be safe and comfortable as possible. Unpleasant topics -such as death - should be hidden at all costs. The visionary plant sacraments used by indigenous cultures around the world do not conform to this ideology. Psychedelics like ayahuasca are 'ordeal medicines; - they taste terrible and induces nausea often leading to intense vomiting or 'purging'. In the process, they force you to confront your own soul. By doing so, they tend to reveal the path to a more authentic happiness.