Siedzę na lotnisku popijając kawkę just killing time. Miałem lecieć stąd do Irlandii służbowo ale mnie ten kraj nie chciał i wracam do domu. W sumie dobrze się stało bo nie mam teraz energii w sobie na kolejny intensywny tydzień poza domem. Chłopaki, którzy mieli lecieć ze mną dla towarzystwa też się nie wybierają. Skoczymy na zieloną wyspę innym razem. Good combination of circustamstances. Przesmuglowałem trochę muchomorków w kapsułkach na teren United States. It is kind of funny. Amanita microdosing has to go on. Naprawiają to co alco microdosing zdążył zepsuć we mnie. Efekt uboczny- siedzę i klepię wpis za wpisem choć tak naprawdę nie mam o czym. Pozwalam rękom samym pisać. Na terminalu lotów zagranicznych lotniska Logan o dziwo nie ma dzikich tłumów. Panuje leniwa i spokojna atmosfera co mnie się podoba. Te dwie ostanie wizyty w TD Garden na meczach mnie zmęczyły. Z każdego zakamarka wylewali się strumieniami ludzie. W ich rękach wiadra jedzenia i picia. 'You left your phone back there buddy'. Na mecz zabrałem ze sobą dwa telefony, kamerę, portfel, okulary ale głowę zostawiłem standardowo za drzwiami.
All
that
I'm trying
to say
I am what I done..
Barcelona update.
Jeszcze tylko jeden, ostatni lot. W cztery dni dookoła świata. Mam konkretnie dość. Jeden security checks za drugim i mam wrażenie jakbym te cztery dni chodził z rękami w górze in humiliating act of surrender.
Będę w domu przed przed w nocy (jak dobrze pójdzie). Nie wiem czy będę miał siłę się umyć przed snem.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz