Upłynęło już trochę czasu od zabaw sylwestrowych a mnie powoli opuszczają emocje związane z nocą między 2023 a 2024. Dochodzi północ, parę godzin temu przegapiłem moment zasypania ,rozbudziłem się i teraz nie mogę zasnąć z powrotem. Właśnie łyknąłem kilka naturalnych środków nasennych bo marzę o pożądnym wyspaniu się ale zanim zaczną być może działać postukam trochę w klawisze. Od plandemii nie jeżdzę już wogóle do żadnych pseudogalerii handlowych chyba, że zawierają w sobie kino ale skusiłem się dzień przed sylwkiem na zakupy w bonarkowym oszołomie bo wiedziałem, że wybór bronkow non-alco będzie tam sporo większy niż gdziekolwiek indziej blisko miejsca zamieszkania. Z problemami ale jeszcze jakoś wjechałem na parking na 2 piętrze ale wyjechać z tego blaszanego piekła już nie byłem w stanie. Próby kombinacji i zawrotek standardowo okazały się być from bad to worse i jak moja cierpliwość się wyczerpała zakotwiczyłem astrę na dostawkę, czym podziękowano mi później ciężko schodzącym z szyby kutasem na naklejce. Wygrzebałem się z auta przez pasażera i przespacerowałem na pociąg w strugach deszczu. Po auto i zakupy w nim wróciłem przed zamknięciem galerii. Mam szczerze dość życia w tym krakowskim mrowisku gdzie atmosfera zrobiła się zbyt gęsta. Zaczynam powoli myśleć o sprzedaży lokum i przeprowadzce gdzieś bliżej morza. To rodzinne miasto już nim nie jest. Wysiadając z auta w cichej mieścinie nazwanej Zduńską Wolą parę godzin przed północą zastanowiłem się gdzie są te tłumy nigdy nie przestających gadać małp wpadających wciąż na ciebie i jazgot setek aut dookoła. Uf, co za ulga.. Then again , sam jestem jedną z tych małp ze swoim blaszakiem tworzącym korki. Pójdę się jednak położyć..
Update.
Zatem New Year's eve spędziłem w siedzibie Inspiracji Oddech od razu czując magię tego miejsca. Adaś przywitał mnie zaraz jak pokonałem schody. Nie wiem dlaczego zastanowiłem się przed wejściem czy to będzie jakiś wielki chłop czy nie. Człek jest mojego wzrostu. Przyjechało ponad trzydzieści osób z całego kraju i nie tylko z niego przyciągniętych magią i mocą tej osoby. Od początku do końca miałem poczucie, że wszystko co tam doświadczam jest naturalne, szczere i prawdziwe. Impreza pod tytułem Alice in Wonderland zaczęła się przywitaniem w kręgu a zaraz potem została puszczona w kółko miseczka z suszoną amanitą. Każdy miał wziąść ilość według własnego uznania. W związku z tym, żę łykam ją regularnie od października w mikrodawkach wziąłem tylko jeden mały kawałek. Jak się każdy już przedstawił, powiedział skąd przyjechał i tak dalej Adam podusmował wszystko zdaniem "Witamy w gronie trzydziestu paru outsiderów życiowych"
Jeszcze przed koncertowym sound check-iem poszła w ruch druga miseczka a razem z nią kilka wskazówek od prowadzącego. "dwa małe będą bezpieczne a jak masz potrzebę przepchnięcia czegoś w sobie to weź trzy". Psylocybinowe lekarstwo. Wziąłem trzy i pół. Jak się okazało do przepchnięcia miałem w sobie całkiem sporo. Poskręcało mnie i wyziębiło dość konkretnie. Przez długi czas mamrotałem różne rzeczy pod nosem bojąc się zejść z fotela. Adam zauważył, że trzęsę się z zimna i przyniósł mi jakiś szlafrok. Na odchodne machnął ręką 'you're going to be OK'. Wszystko było jakby w mistycznym półśnie. Jak już trochę wydobrzałem wygramoliłem się z tego fotela po coś to picia. Na dywanie tańczyły wzorki, pokój był teraz jak wypisz wymaluj z Alicji, po drugiej stronie lustra. Wszystko bardzo przejaskrawione, na ścianach ruszające się obrazy z zajączkami. Nie wiedziałem co jest dookoła mnie prawdziwe a co nie choć tak naprawdę nie miało to żadnego znaczenia.
What is reality?
Już bardziej zrelaksowany siadłem z powrotem na swoim fotelu i patrzyłem na ubrane całe na biało małe kelnerki chodzące i usługujące gościom. Silne przypływy seksualnej energii. Około dwadziescia metrów na wprost ode mnie rozpoczął się przepięknie oświetlony koncert. Ktoś pod świetlistym grzybem walił w duży tamburyn. Ta MOC dochodząca ze sceny była n i e s a m o w i t a. More drugs now. Miseczka numer 3 a w niej sassafras. Powolnym krokiem powlokłem się w kierunku sceny. W międzyczasie zmienił się zespół muzyczny na młodzików z 'Where is James?' Drug zaczął działać i wypełnił mnie światłem po czubki palców. Trio się gotowało do występu a ja dotykałem przedmiotów na scenie jakbym widział takie rzeczy po raz pierwszy w życiu. Były jakoś zadziwiająco piękne. Całe zło mnie opuściło, nic już nie bolało, łącznie z niedogojonym ścięgnem palca ręki. Wymieniłem uśmiech z piękną wokalistką.
Podczas kręgu zamykającego przekazałem obecnym na odchodne, powtarzając po jednym z ulubionych artystów:
If the music you heard have had an inspirational or healing effect on yourself take this feeling with you and do something good with it.
In the meantime go home and have sex.
Then I drove home. I love you M. and seeI


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz