wtorek, 23 stycznia 2024

Imitation of life

 

Dwie ostatnie noce po podróżach spałem jak zabity. Padałem na łóżko wieczorem i otwierałem oczy rano. Tonight is different. Jest 1.21 am a ja zdaję się już pospałem. Dookoła mało artystyczny bajzel,  otwarta walizka na środku mieszkania z kilkoma rzeczami w środku. Kawka się robi, wracam do swojego normalnego rytmu życiowego. Muzyka, która grała mi w głowie dwa tygodnie po magicznej roślinie w połączeniu z szamańskim magicznym wieczorem noworocznym has stopped now. What comes up has to go down. To nie Barcelona za oknem a ona nie śpi w pokoju obok. Is life worth living? Ta moja imitacja życia nie jest warta. If only I had million fucking bucks in my wallet and a place to live by the sea with her. Nieznacznie inne oprogramowanie za czołem.  If only ,if only..

What's the matter darling? You look like bloody funeral. Pójdę się położyć to the womanless bed

Don't let me die with the silly look in my eyes..


sobota, 20 stycznia 2024

Flight 8-1-0 to Miami now boarding gate 12

 


Siedzę na lotnisku popijając kawkę just killing time. Miałem lecieć stąd do Irlandii służbowo ale mnie ten kraj nie chciał i wracam do domu. W sumie dobrze się stało bo nie mam teraz energii w sobie na kolejny intensywny tydzień poza domem. Chłopaki, którzy mieli lecieć ze mną dla towarzystwa też się nie wybierają. Skoczymy na zieloną wyspę innym razem. Good combination of circustamstances. Przesmuglowałem trochę muchomorków w kapsułkach na teren United States. It is kind of funny. Amanita microdosing has to go on. Naprawiają to co alco microdosing zdążył zepsuć we mnie. Efekt uboczny- siedzę i klepię wpis za wpisem choć tak naprawdę nie mam o czym. Pozwalam rękom samym pisać. Na terminalu lotów zagranicznych lotniska Logan o dziwo nie ma dzikich tłumów. Panuje leniwa i spokojna atmosfera co mnie się podoba. Te dwie ostanie wizyty w TD Garden na meczach mnie zmęczyły. Z każdego zakamarka wylewali się strumieniami ludzie. W ich rękach wiadra jedzenia i picia. 'You left your phone back there buddy'. Na mecz zabrałem ze sobą dwa telefony, kamerę, portfel, okulary ale głowę zostawiłem standardowo za drzwiami.  
All 
that 
I'm trying 
to say  
I am what I done..


Barcelona update.
Jeszcze tylko jeden, ostatni lot. W cztery dni dookoła świata. Mam konkretnie dość. Jeden security checks za drugim i mam wrażenie jakbym te cztery dni chodził z rękami w górze  ihumiliating  act of surrender.
 Będę w domu przed przed w nocy (jak dobrze pójdzie). Nie wiem czy będę miał siłę się umyć przed snem.


czwartek, 18 stycznia 2024

Penetrating American Chill.

 


Popijąc Latte w Starbucksie niedaleko hotelu szukam odpowiednich słów by opisać swoje emocje i uczucia. What goes through my head? Not much. I'm happy..

Cudownie obudzić się w wygodnym pokoju hotelewym bez żadnych obowiązków na resztę dnia. Może skoczę połazić po Chinatown, może wezmę pociąg do NYC. I'll decide later. 

Celtics bez problemu pokonało Spurs wczoraj a ja siedziałem na swoim "debiucie kibica" NBA w zielonej koszulce stłamszony z innymi ludźmi pod dachem TD Garden. Trochę udzielił mi się ten amerykański entuzjazm pochodzący niewiadomo skąd. Chyba nie z tego żarcia , kórego zawsze jest za dużo, jest za tłuste albo przesłodzone. Wielki kubeł kawy miał poradzić sobie z jetlagiem, pizza slice z głodem. Nie dałem rady dokończyć tego pożywienia. Amerykańskie żarcie nie jest dla mnie chyba że umieram z głodu.

No ale od początku. Once I set my foot on american soil potrzebowałem trochę czasu żeby się zsynchronizować z osławionym amerykańskim snem. Pomysł na drogę z lotniska do hotelu okazał się katastrofą. Chciałem tanio i nie przeszkadzało mi , że wolno a wyszło drogo i męcząco. Taksówkarz wyrzucił mnie pod złym hotelem, później dwa inne caby i pięciu uberowców do mnie nie dotarło. Wszystkie opłaty wstępne zostały przeze mnie uiszczone. Wydrenowało mnie to z energii dość konkretnie. Około pierwszej w nocy padłem na łóżko hotelowe. A wystarczyło wziąść metro you dumb.

I think I lied. SoM.eone flows through my head all the time now. Ever since I M.et her.

I M.iss you when you're not around. I just wanted you to know. 

Anyway. time to run around the winter Boston. Tomorrow another Celtics game , I M.iss you more than I planned to be & spend more bucks than I planned to spend.

This city reminds me of Central London. Except it is colder in the winter for it is closer to the Harbor which in England they call Bay. London's Camden Town is nowhere to be found though.












Dziękuję M. za ostatni komplement. Odnośnie czynności, którą wykonuje w tym momencie. Słowa, które płyną. Potrzebuję kolejnego łechtania mojego fucking ego od pary cudownych oczu żeby płynąć dalej. Dziś chyba bliżej mi z tym do tonięcia podczas gdy moje ciało przymarza na ulicach tego miasta. To jest dla mnie samego zadziwiające,  że jestem tu dopiero pierwszy raz fizycznie. Przesłuchałem tony muzyki stąd pochodzącej, tyle samo filmów, trochę książek też by się znalazło plus parę nie-ładnych lat pracy z obywatelami tego kraju. 

Jak to było? Great mind discuss ideas, average minds discuss events, small minds discuss other people.

O czym jest ten dzisiejszy wpis wogóle? Hell if I know. Apparently, o mnie samym. Jakiej wielkości czyni to mój umysł? W tej całej zabawie , przynajmniej mojej, chodzi o pozbycie się ego. Psylocybina robi to całkiem sprawnie ale jej się nie bierze za często. Trzeba przejść na wyższy poziom żeby nie musieć ego niczym rozpuszczać. That is my prayer. Ponadto jak teraz siedzę w pustym barze i to piszę to ego nie istnieje.

Projektuję Twoją osobę jak krzątasz się po pokoju hotelowym i wyobrażam sobie nasze rozmowy. The ugly truth -w tym pokoju jestem sam , po ulicach łażę tak samo, w kawiarnich naprzeciw mnie siedzi torba po laptoku. W TD Garden mój los się jednak odmienił. Przytulało się do mnie z obu stron dwoch amerykanów wymachując browarami podczas gdy na dole kozłowali piłeczkę.

Get the fuck out of here...


czwartek, 4 stycznia 2024

Where's my magician?

 


Upłynęło już trochę czasu od zabaw sylwestrowych a mnie powoli opuszczają emocje związane z nocą między 2023 a 2024. Dochodzi północ, parę godzin temu przegapiłem moment zasypania ,rozbudziłem się i teraz nie mogę zasnąć z powrotem. Właśnie łyknąłem kilka naturalnych środków nasennych bo marzę o pożądnym wyspaniu się ale zanim zaczną być może działać postukam trochę w klawisze. Od plandemii nie jeżdzę już wogóle do żadnych pseudogalerii handlowych chyba, że zawierają w sobie kino ale skusiłem się dzień przed sylwkiem na zakupy w bonarkowym oszołomie bo wiedziałem, że wybór bronkow non-alco będzie tam sporo większy niż gdziekolwiek indziej blisko miejsca zamieszkania. Z problemami ale jeszcze jakoś wjechałem na parking na 2 piętrze ale wyjechać z tego blaszanego piekła  już nie byłem w stanie. Próby kombinacji i zawrotek standardowo okazały się być from bad to worse i jak moja cierpliwość się wyczerpała zakotwiczyłem astrę na dostawkę, czym podziękowano mi później ciężko schodzącym z szyby kutasem na naklejce. Wygrzebałem się z auta przez pasażera i przespacerowałem na pociąg w strugach deszczu. Po auto i zakupy w nim wróciłem przed zamknięciem galerii. Mam szczerze dość życia w tym krakowskim mrowisku gdzie atmosfera zrobiła się zbyt gęsta. Zaczynam powoli myśleć o sprzedaży lokum i przeprowadzce gdzieś bliżej morza. To rodzinne miasto już nim nie jest. Wysiadając z auta w cichej mieścinie nazwanej Zduńską Wolą parę godzin przed północą zastanowiłem się gdzie są te tłumy nigdy nie przestających gadać małp wpadających wciąż na ciebie i jazgot setek aut dookoła. Uf, co za ulga.. Then again , sam jestem jedną z tych małp ze swoim blaszakiem tworzącym korki. Pójdę się jednak położyć.. 

Update.

Zatem New Year's eve spędziłem w siedzibie Inspiracji Oddech od razu czując magię tego miejsca. Adaś przywitał mnie zaraz jak pokonałem schody. Nie wiem dlaczego zastanowiłem się przed wejściem czy to będzie jakiś wielki chłop czy nie. Człek jest mojego wzrostu. Przyjechało ponad trzydzieści osób z całego kraju i nie tylko z niego przyciągniętych magią i mocą tej osoby. Od początku do końca miałem poczucie, że wszystko co tam doświadczam jest naturalne, szczere i prawdziwe. Impreza pod tytułem Alice in Wonderland zaczęła się przywitaniem w kręgu a zaraz potem została puszczona w kółko miseczka z suszoną amanitą. Każdy miał wziąść ilość według własnego uznania. W związku z tym, żę łykam ją regularnie od października w mikrodawkach wziąłem tylko jeden mały kawałek. Jak się każdy już przedstawił, powiedział skąd przyjechał i tak dalej Adam podusmował wszystko zdaniem "Witamy w gronie trzydziestu paru outsiderów życiowych"

Jeszcze przed koncertowym sound check-iem poszła w ruch druga miseczka  a razem z nią kilka wskazówek od prowadzącego. "dwa małe będą bezpieczne a jak masz potrzebę przepchnięcia czegoś w sobie to weź trzy". Psylocybinowe lekarstwo. Wziąłem trzy i pół. Jak się okazało do przepchnięcia miałem w sobie całkiem sporo. Poskręcało mnie i wyziębiło dość konkretnie. Przez długi czas mamrotałem różne rzeczy pod nosem bojąc się zejść z fotela. Adam zauważył, że trzęsę się z zimna i przyniósł mi jakiś szlafrok. Na odchodne machnął ręką 'you're going to be OK'. Wszystko było jakby w mistycznym półśnie. Jak już trochę wydobrzałem wygramoliłem się z tego fotela po coś to picia. Na dywanie tańczyły wzorki, pokój był teraz jak wypisz wymaluj z Alicji, po drugiej stronie lustra. Wszystko bardzo przejaskrawione, na ścianach ruszające się obrazy z zajączkami. Nie wiedziałem co jest dookoła mnie prawdziwe a co nie choć tak naprawdę nie miało to żadnego znaczenia. 

What is reality? 

Już bardziej zrelaksowany siadłem z powrotem na swoim fotelu i patrzyłem na ubrane całe na biało małe kelnerki chodzące i usługujące gościom. Silne przypływy seksualnej energii. Około dwadziescia metrów na wprost ode mnie rozpoczął się przepięknie oświetlony koncert. Ktoś pod świetlistym grzybem walił w duży tamburyn. Ta MOC dochodząca ze sceny była n i e s a m o w i t a. More drugs now. Miseczka numer 3 a w niej sassafras. Powolnym krokiem powlokłem się w kierunku sceny. W międzyczasie zmienił się zespół muzyczny na młodzików z 'Where is James?' Drug zaczął działać i wypełnił mnie światłem po czubki palców. Trio się gotowało do występu a ja dotykałem przedmiotów na scenie jakbym widział takie rzeczy po raz pierwszy w życiu. Były jakoś zadziwiająco piękne. Całe zło mnie opuściło, nic już nie bolało, łącznie z niedogojonym ścięgnem palca ręki. Wymieniłem uśmiech z piękną wokalistką. 

Podczas kręgu zamykającego przekazałem obecnym na odchodne, powtarzając po jednym z ulubionych artystów:

If the music you heard have had an inspirational or healing effect on yourself  take this feeling with you and do something good with it. 

In the meantime go home and have sex.

Then I drove home. I love you M. and see 
your smile
everywhere
look.

It’s easier to fool people than to convince them that they have been fooled.

  Kłamstwo powtarzane wielokrotnie nie staje się prawdą, jest dalej kłamstwem.