poniedziałek, 4 listopada 2024

Every road in your heart leads to your awakening.

 

Listen to that  you read

00:00

Mam takie przeczucie, że wszechświat karmi mnie dziś małymi łyżeczkami żebym czasem nie ocipiał. Ciekawe słowo w ogóle. Ocipieć. Budzi pewne...Cholera, zapomniałem zrobić adnotacji. Ten blog jest od osiemnastu lat. Dzieciaki, won do spania. Za długo mnie karmiono lękiem za młodu żeby mi teraz podać za dużo. Zadławiłbym się i wylądował na Babińskiego. Daleko nie mam. 

Am, za mamusię,

 Am, za tatusia.

01:01

Zapominam czegoś z auta, wkurzam się lekko na siebie za to, otwieram drzwi mieszkania zmierzając w stronę garażu. Na klatce, dwa metry od mojego mieszkania siedzi dzieciak i patrząc w okno gada do siebie jak najęty. Mieszkam na ostatnim piętrze , gdzie są tylko dwa mieszkania. Tak, dobrze, rozumiesz przysłał go mi zarówno wszechświat jak i dziecięca beztroska. Usłyszałem tylko jedno słowo "kiedy". Pytam się go "co ty tu robisz ,chłopie?". Zobaczyłem tylko szczery, dziecięcy uśmiech bez dwóch jedynek. To jedno jego słowo doprowadziło mnie do wykręcenia pewnego numeru telefonu. Nie odebrała.

02:02

Mam aktualnie leciutki przypływ kreatywności. Wydaje mi się, że jestem wręcz atakowany przez pomysły i słowa. Jedną rzecz mógłbym napisać na kilkanaście sposobów a to, trust me, trochę męczy. Nadmienię tylko, że stoję w swoim sklepiku w niedzielę i tańczę za kasą bo jest mi zimno. W sumie robię to również jak mi nie jest. Obiecałem sobie skończyć ten wpis wraz z zamknięciem tego kramu i już w domu nic nie podkolorowywać choć nie koloryzuję pisząc to prawie w ogóle.  Skończyć to w parę godzin na tym chłodzie nie będzie wcale łatwe.

03:03 

Może drugiej kawki sobie dziś już odmów bo cię w kaftanik ubiorą i odwiedzisz Babińskiego jeszcze dziś.

04:04

Do tych ludzików co tu dziś zaglądają miewam spore przypływy empatii, współczucia , miłości i poczucia jedności z nimi. Mój rozgadany umysł doprowadza na ten przykład do pykania sobie fotek w sklepiku z trzema kobietami z Irlandii. Kupują więcej przez ten mój nastrój. Dla mnie dobrze, ciut gorzej dla ich portfeli.

05:05

Mamy piątą czterdzieści trzy rano a ja siedzę w ciepełku swojego mieszkanka i dalej to klepię. Nie wszystko co sobie obiecujemy się spełnia. 

06:06

Tej kawy to nie robiłem w swojej kuchnio-toalecie tylko szarpnąłem się na wizytę w kawiarni blisko rynku. Patrzę się na młodą dziewczynę przygotowującą mój napój i czuję ciepło na plecach. Spoglądam za siebie.

-Czy za tym obrazem jest jakiś grzejnik, proszę pani?

-Mhm.

-Ok, bo już myślałem, że ta sztuka tak mnie grzeje.

Baristka (co za słowo) się zaśmiała, inna dziewczyna siedząca blisko przy małym stoliku nad swoją kawą uśmiechnęła się szeroko. Kto ,do cholery, umieszcza grzejnik za obrazem na płótnie? Ja tu jestem na pograniczu odklejki a tu obrazy mi emanują za plecami mocnym ciepłem. The Universe siedzi za stołem , przełącza te swoje przyciski i ma ze mnie niezłą bekę.

- Na co pójdą te napiwki w szklance? Na piwko? Na piwki? Na piwka?

- Koleżanka zbiera na lekcje angielskiego. Mi by się przydały lekcje polskiego.

- Czyli angielski znasz lepiej od polskiego? Jak ta koleżanka jest tak ładna jak ty to ja ją nauczę tego angielskiego.

-Podrywa mnie pan.. Uśmiech baristki jest już prawie od ucha do ucha.

-Niee, tą koleżankę podrywam...w sumie to sam już nie wiem. Wszechświat mi ostatnio bardzo miesza we łbie, proszę ciebie.

Po krótkim namyśle dodaję. 

-Ale On dobrze wie , jakimi łyżeczkami mnie karmić.

Urodziwa, na oko, dwudziestolatka nie przestaje się uśmiechać cały czas patrząc mi  prosto w oczy.

07:07

Niedawna ceremonia tzw. saski. Koleżka po mojej lewej przysuwa się na klęczkach do tego wazoniku i powolutku dmucha w te kwiatki, które tańczą na wietrze. Jakby. Fajnie nam nasz braciszek odfrunął.

08:08 

Panie dyrektor? przepraszam. Te cholerne emocje. To nie byłem ja. Zrób z tym co zechcesz.

09:09

Siedzę uśmiechnięty za kółkiem, nieopodal poprzedniego miejsca pracy próbując włączyć się do ruchu. Kobieta w aucie na przeciw mnie ,odwraca głowę w moim kierunku i powoli artykułuje

 Dzię - Ku -Ję 

Za co, proszę pani? Jeśli za uśmiech, to nie ma sprawy. Za wszystko inne też, drobiazg.

10:10

Jest nas kilkoro w kuchni ,rozkoszujemy się chlebem, który upiekła jedna z obecnych osób. Pan Shamaneiro stoi blisko mnie. 

-Adam, czy mógłbyś mi też jedną kromkę ukroić? 

Nasza oaza spokoju zostaje tą moją prośbą wyprowadzona z równowagi. W pośpiechu kroi mi ten chleb, smaruje go masłem i mi go podaje. 

Tym razem to ja jestem pełen spokoju, patrzę na ten obrazek dziękując Adamowi,

Nasza małpko kochana, o której to pod żadnym pozorem nie wolno pomyśleć, powiedz mi ,co Cię tak zdenerwowało, jeśli to pamiętasz jeszcze. 

11:11

Masażyk lumi - lumi. 

Is the happy end included in the price? And they lived happily ever after.

12:12

Dmuchawce

13:13

Latawce

14:14

Wiatr

15:15

Daleko

16:16

Z betonu świat.

17:17 

Po siedemnastej poszedłem poszukać czegoś to zjedzenia. W Ukraińskiej nie było miejsc, więc pojechałem na Balaton. Dopiero wchodząc do ciepłej restauracji poczułem jak mnie wyziębiło. Zupę fasolową podano mi w poniższy sposób. Cały dzień byłem o dwóch tostach i obwarzanku. Ten ostatni mógł być dzień wcześniej, nie pamiętam. Powstrzymywałem łzy żeby mi nie poleciały do zupy. 

Wszechświat 

dobrze

wie 

jak

mnie 

nakarmić.

18:18 Wsiadam w pociąg do Oświecenia.

19:19

Jesteśmy utkani z Miłości.

20:20

Tościki z masełkiem i kawka. Nie wiem niczego o byciu naprawdę głodnym.  I don't desire that so much.

21:21

Gluten party

22:22

all evening long

23:23

I znowu żem zapomniał, że milczenie jest złotem

00:00 

Przekroczyłem balans użycia słowa Wszechświat. Dobranoc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

It’s easier to fool people than to convince them that they have been fooled.

  Kłamstwo powtarzane wielokrotnie nie staje się prawdą, jest dalej kłamstwem.