Life is like a game of chess. Gram w tą grę (yes, tomb raider) bez planu i strategii ale jednocześnie jakby wszystko było zaplanowane za mnie. Ktoś z góry , podpiera głowę na ręce i patrzy ze zdumieniem na ten world chessboard. Czasami również spojrzy na mnie łaskawym wzrokiem , uśmiechem pełnym wsparcia, zrozumienia i współczucia zarazem. Każdy jeden ruch, bardziej lub mniej ważny trzeba wykonać jednak samemu.
My father was a brutal, drunken sod. If God is my father, I disown him.
Speak the truth even if your voice shakes. Teraz głos mi nie drży but the tears come..
Zacząłem z drugiego pola, przeznaczonego dla working class. Fory na pocieszenia za brak bardziej sprawniejszego narzędzia pod czaszką. Za plecami ,jak cień siedzi na koniach armia wojowników patrząca z góry nieco pogardliwym wzrokiem . A mamy być teamem ze wspólnym celem grającym do jednej bramki.
There's a shadow just behind me shrouding every step i take.
Przez pierwsze czterdzieści pięć lat zdeka mnie usztywniło i zdołałem zaledwie wykonać jeden nieśmiały ruch do przodu. Teraz nabieram rozpędu -boczny pion na A cztery.
Rozegrałem tysiące partii szachowych i ten kto zna tą grę wie jak ciężko jest pchać tą teoretycznie mało znaczącą figurę w przód. Timing is the key , gra o stołki toczy się pozornie obok, lecą głowy, świszczą kule a ty masz tkwić w cieniu i pozostać niezauważonym. Przy ostatnim kroku do promocji na ósmy rząd masz już wszystkie oczy zwrócone na siebie, wszystkie lufy pistoletów skierowane są w twoim kierunku i wystarczy gentle touch on the trigger...
Co ja tu wogóle wypisuję z rana? Time to put a smile on the face, jump on the train and go to work.
;)
